Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi svengips z miasteczka Zembrzyce. Mam przejechane 23847.22 kilometrów w tym 3973.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy svengips.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

HARDCOROWO

Dystans całkowity:1158.11 km (w terenie 347.53 km; 30.01%)
Czas w ruchu:68:52
Średnia prędkość:16.82 km/h
Maksymalna prędkość:76.38 km/h
Suma podjazdów:19592 m
Maks. tętno maksymalne:205 (95 %)
Maks. tętno średnie:173 (80 %)
Suma kalorii:48844 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:82.72 km i 4h 55m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.53 km 13.53 km teren
03:34 h 3.79 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg:134 ( 62%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3223 kcal
Rower:

100km/h...

Sobota, 9 listopada 2013 · dodano: 11.11.2013 | Komentarze 0

... ale wiatru, bo tyle wiało wg. prognoz na szczycie Babiej. Liczyłem, że trafię w okno pogodowe co niestety się nie udało. Powyżej Sokolicy (1367) mgła i wraz wysokością coraz silniejszy wiatr. Zdziwiony byłem, gdy po drodze na szczyt wyprzedzałem małżeństwo z dwójką małych dzieci (chyba w przedszkolnym wieku)... Nie po raz pierwszy najmłodsi muszą ulec ambicjom rodziców. Na szczycie totalny wywiew, kiedy stałem twarzą do wiatru to miałem problemu ze złapaniem oddechu, natomiast schodząc po kamieniach z kopy szczytowej w kierunku przeł. Brona to ciężko było utrzymać równowagę.




Kategoria góry, HARDCOROWO, Pieszo


Dane wyjazdu:
46.53 km 30.00 km teren
03:14 h 14.39 km/h:
Maks. pr.:49.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1170 m
Kalorie: 2294 kcal
Rower:F1ite

Gleba nad Myślenicami

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 0

"Wycieczkowy" wypad mocną ekipą w Beskid Wyspowy. Tempo miało być spokojne, totalny lajt, ale niektórzy czuli za dużą moc w nogach. Jakoś dawałem radę do ostatniego podjazdu na Chełm, tam niestety zacząłem czuć pierwsze objawy odcięcia prądu, na szczęście potem już zjazd do Myślenic, który okazał się katastrofą. Jedna z mocniejszych w moim życiu gleb, pierwsze myśli jeszcze w trakcie uderzenia, że poszedł lewy obojczyk, potem że jednak kość łokciowa... chyba po raz pierwszy w trakcie upadku nie myślałem iż rozwalam sprzęt, ale że ja na tym ucierpię.
Na szczęściu obeszło się na kilku szlifach i stłuczeniach lewej-górnej części ciała. W rowerze na pękniętej dętce i świrującej Ecie w Marzocku, ale już wyregulowanej :)




Dane wyjazdu:
46.20 km 42.00 km teren
03:56 h 11.75 km/h:
Maks. pr.:52.64 km/h
Temperatura:14.0
HR max:205 ( 95%)
HR avg:162 ( 75%)
Podjazdy:1552 m
Kalorie: 2762 kcal
Rower:F1ite

Błotna Zawoja - MTB Marathon

Sobota, 1 września 2012 · dodano: 03.09.2012 | Komentarze 0

Jako, że licznik przestał otrzymywać dane z połowie dystansu więc podam część danych z niego a część od informacji orga i gpsa.

No cóż, przyszedł weekend pogoda z dnia na dzień z pięknej słonecznej zmieniła się na zimną, mglistą i deszczową...

Start ze stadionu Watry i od razu asfaltem kilka km pod górę, jakoś najbardziej się tego bałem bo wiedziałem, że jojtki mnie tam odjadą co się zresztą stało... Peleton dość zwartą grupą jechał do pierwszego podjazdu na Kiczorę, gdzie na zjazdach zaczął się już przesiew a kolejny nastąpił na kolejnym podjeździe pod Koledówki. Później na zjeździe do Stryszawy o mało nie przestrzeliłem zakrętu(łuku), ale na szczęście ostre hamowanie nie zakończyło się glebą.
Podjazd w stronę Wsiórzu i potem butowanie na Dzikasową Górę. Dalej już zjazdy i podjazdy w błocie aż do niebieskiego szlaku za przeł. Cichą. Tam znowu butowanie kawałek i jazda na Jałowiec. Na szczycie zimno, a zjeżdżając Halą Trzebuńską wpadam w koleinę i zaliczam pierwszą glebę, jednocześnie łapie mnie silny skurcz w prawej łydce i na początku nie wiem czy to tylko skurcz czy jakieś złamanie. No ale zbieram się i zjeżdżam dalej z większą uwagą. Drugą "glebę" zaliczam za Czerniawą Suchą ale udało mi się utrzymać na nogach. Zjazd na Klekociny i butowanie na podjeździe na Magurke, momentami próbowałem jechać ale warunki ku temu były trochę na nie. To właśnie tam poczułem silny skurcz za lewym kolanem, ale po rozciąganiu mogłem maszerować dalej. Przed halą znowu jadę i dalej do końca już tylko kręcąc. Na zjeździe drobna konsternacja bo strzałki są a ścieżki nie ma... parę metrów dalej znowu widać strzałki i wracam na track wciągając rower na wysoką skarpe. Jadę singlem który w sumie wcale tam nie musiałby być, bo dalej widzę że niektóre osoby ominęły go i cisną dalej widząc przeciwników... dostaję wnerwa i cisnę mocniej aż gościa wyprzedzam :) Dalej już jazda aż do pewnej hopki gdzie przed ostatnim singlem zaliczam glebę przy dość dużej prędkości. No i singiel na który najbardziej czekałem :) Warunki zdecydowanie gorsze niż na objeździe ale singielek pokonany. Gdzieś już na dole w lasku koło ślizga mi się na korzeniu ale szybko wskakuję ponownie i już byle do mety.

126/301 z Mega, w klasyfikacji firmy Fideltronik Trophy 5ty(ale 1 z rzeczywistych pracowników).

Gratulacje dla jojtków, gratulacje dla Natki za K2 ;) (tym razem rewanż dla mnie :) )
Najbardziej szkoda Marcina z powodu felernego upadku który zmusił go do DNF.

Straty: póki co tylnie koło do centrowania...

















Dane wyjazdu:
72.16 km 68.00 km teren
06:54 h 10.46 km/h:
Maks. pr.:58.22 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg:146 ( 68%)
Podjazdy:2925 m
Kalorie: 4962 kcal
Rower:F1ite

objazd giga korbielów

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 18.08.2012 | Komentarze 0

Objazd trasy Giga przyszłotygodniowego maratonu. Na 2 batonach i nutridrinku. Z Marcinem i Krzyśkiem. Z niesprawnym w 100% kolanem, które skręciłem 2 dni wcześniej grając w siate... Było wszystko... deszcz, słońce... Mietek-Maruda, Mietek z głupawką, Mietek szczęśliwy, Mietek na odcięciu... i wnerwiowy :D
Krótko nie wiem jak oni mnie znosili, ale miało to chyba jakiś związek z tym że wiozłem kluczyki od samochodu i GPS z trasą xD





Ps. ROwerek wymaga po tej jeździe wymiany suportu i klocków ;)

Dane wyjazdu:
86.72 km 30.00 km teren
05:59 h 14.49 km/h:
Maks. pr.:57.33 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg:154 ( 71%)
Podjazdy:1750 m
Kalorie: 4338 kcal
Rower:F1ite

Biegając w burzy na bosaka po Policy

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 18.08.2012 | Komentarze 0

Plan był taki, żeby zaliczyć Jałowiec, następnie wyjechać żółtym szlakiem na Mosorny Groń a stamtąd na Cyl Hali Śmietanowej, Policę i Halę Krupową. Tam odwiedzić schronisko i wypić sobie piwko a następnie zjechać zielonym szlakiem do Zawoi i przez Przysłop wrócić czerwonym do Suchej i dom. Plan pomimo moich problemów z układem trawiennym układał się idealnie do minięcia Hali Śmietanowej... No i kawałek przed szczytem rozpętało się piekło... BURZA!!
Widząc, że zaczyna walić po szczycie próbowałem jeszcze uciekać z powrotem. Niestety przed Śmietanową burza dogoniła mnie... cóż mając stale w głowie to co stało się z czwórką turystów w Pieninach, wyjąłem baterię z telefonu, zostawiłem rower, zdjąłem buty (stalowy blok spd) i starałem znaleźć jakieś w miarę bezpieczne schronienie... Tymczasem wkoło słychać i widać było pioruny, a z nieba prócz deszczu padał grad. Kiedy burza minęła wyszło słońce, skoro i tak jestem przemoczony a droga w obie strony jednakowa to zdecydowałem się zdobyć szczyt i zjechać do schroniska... niestety nie zabawiłem tam długo, na niebie zaczęło się znowu robić ciemno. Niewiele myśląc zjechałem niebieskim do Skawicy i szybko szosą do domu, nie miałem już zamiaru znajnować się na jakimś szczycie gdyby burza ponownie przyszła. Kiedy byłem już w Suchej doszło do oberwania chmury, znowu jechałem w ulewie... gdy przemoczony wszedłem do domu usłyszałem grzmoty... Dobrze, że tym razem byłem już bezpieczny.





Dane wyjazdu:
14.63 km 0.00 km teren
00:46 h 19.08 km/h:
Maks. pr.:56.88 km/h
Temperatura:17.0
HR max:194 ( 90%)
HR avg:158 ( 73%)
Podjazdy:255 m
Kalorie: 804 kcal
Rower:Strzała

trening - podjazdy 2

Sobota, 21 lipca 2012 · dodano: 18.08.2012 | Komentarze 0

2500m rozgrzewki w 2 strefie
8*wyjazd na zarębki w 3 strefie i 8*zjazd w 1 strefie
2500m rozjazdu na powrót.

Kategoria góry, HARDCOROWO, szosowo


Dane wyjazdu:
56.88 km 52.00 km teren
04:05 h 13.93 km/h:
Maks. pr.:55.19 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg:173 ( 80%)
Podjazdy:1840 m
Kalorie: 3500 kcal
Rower:F1ite

POWERADE GARMIN MTB MARATHON - WAŁBRZYCH

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 1

Wyjazd w nieznane, jeszcze nigdy nie byłem w Sudetach.

Start z sektora 5. Pierwsze runda honorowa po mieście a potem lotny start. Pierwszy start w sezonie wielka niewiadomo. Trasa od razu okazuje się trudna technicznie, ale trening w terenie w ostatnim czasie dużo dał i bez problemu radzę sobie z podjazdami i stromymi prawie jak ściana zjazdami, no może poza małym incydentem kiedy na 10km próbując wyprzedzać gościa na takim zjeździe wpadło mi koło w wyżłobienie i zaliczyłem piękne OTB. Szybko się pozbierałem i jazda dalej. W tunelu poczułem się jak niewidomy, mimo oświetlenia środkowa i końcowa część tunelu była ciemna jak w "dupie u murzyna". Po podejściu pod Jeleniec i Rogowiec zaczynają mi dokuczać potworne skurcze ud, jakoś udaje mi się je przetrwać i jechać dalej. Niestety przy kolejnym długim podejściu skurcze są ponownie tak silne, idę praktycznie na dwóch szczudłach które nie chcą się rozciągnąć w tym czasie bez problemu obchodzi mnie Natalia. Na 47km rozpędzony lekko przestrzeliwuję zakręt, mimo szybkiej reakcji kilka pozycji mniej. Niestety na 51km ponownie zdarza mi się to przez jakiegoś wandala który obrócił strzałkę w prawo, ehh i kilka pozycji znów... ostatecznie kończę 208 w open i 74 M2.
Czas: 4:07:03.9

Liczyłem na lepiej, ale to pierwszy start i można jeszcze sporo poprawić.
Najważniejsze że plan minimum czyli lepszy sektor startowy jest :)

Gratulacje dla 6 Marcina i 3 Natalii :)

Zapis GPS






Dane wyjazdu:
245.96 km 0.00 km teren
08:50 h 27.84 km/h:
Maks. pr.:69.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg:155 ( 72%)
Podjazdy:2150 m
Kalorie: 6326 kcal
Rower:Strzała

słowacja co drugi dzień czyli jak na śmiesznym śniadaniu zaliczyć życiówke, zgon i restart systemu

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 4

Z Marcinem.

Zaczęło się od tego, że w sobote wieczór po powrocie z trasy dostałem smsa od Marcina z propozycją wyjazdu szosowego z jednym z jego kolegów.
Czemu nie, rozjazd po Słowacji będzie nawet wskazany. Odbębniłem nockę w pracy, przespałem 2,5h, i zjadłem lekkie śniadanko składające się z 2 kromek chleba z masłem(!). Zakładałem, że trasa będzie mieć góra 80km. Wyjazd o 10, kolega Marcina - Mariusz kompletnie nie przygotowany na szosę... brak kasku, plecak, i rower mtb na szerokich oponach... szybko zaczął odstawać, by wkońcu zaginąć z tyłu przed lachowicami, dalej jechaliśmy we dwójkę. Po drodze, gdy już wiedziałem że Marcin planuje słowacje przez Zwardoń chciałem go od tego odwieść(wkońcu mało spałem a miałem iść jeszcze na noc do pracy). Na Słowacji nawet dobrze się kręciło, do czasu aż zaczął się podjazd od Nowej Bystrycy, na jego początku pozytywnie zmobilizowały krzyki dziewczyn, ale potem to już poszedł w ruch najmniejszy blat. W bidonie pustka, w końcu gdy zobaczyłem Marcina przy jakimś źródle z możliwością napełnienie baku to siły zaczęły wracać - efekt zimnej i czystej wody :D
Kiedy tak siedzieliśmy i zaspokajaliśmy pragnienie mija nas jakiś Słowak na trekingu, jednak kiedy z nowymi siłami wsiadliśmy na szosy szybko go dogoniliśmy by ostatecznie siadł nam na koło i towarzyszył przez kilkadziesiąt kilometrów zjazdu. Odpadł na kilkanaście kilometrów przed Namestovem. W Zubrochlavie następuje mój dramat... śniadanie+2 batony+2 lody starczają na 170km, kiedy dojeżdżam do Marcina kładę się na poboczu i zasypiam, przez około 10 minut mój organizm zbiera ostatki sił żeby dotrzeć do Lipnicy Wielkiej gdzie rzucam się na jedzenie w sklepie :D Powrót sił na ostatnie km do domu. W międzyczasie dzwonię do pracy z prośbą o urlop ;) Kolejny przystanek u Grześka na Białce :) nigdy nie sądziłem że kwaśne mleko będzie mi tak smakować i koić moje spalone wargi. Wszystkie siły wracają i ostatnie kilometry przez Maków są naprawdę szybkie :)

Zapis gps z endomondo, bateria padła w Makowie Podh. na 16km przed domem.


uzupełniona mapa:






Kategoria góry, HARDCOROWO, szosowo


Dane wyjazdu:
39.05 km 8.00 km teren
03:43 h 10.51 km/h:
Maks. pr.:37.91 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg:160 ( 77%)
Podjazdy:730 m
Kalorie: 3265 kcal
Rower:F1ite

śnieg... no to na leskowiec

Niedziela, 15 stycznia 2012 · dodano: 15.01.2012 | Komentarze 2

Zgrupowanie w składzie: Marcin, bracia K. i ja. Wyjazd na Leskowiec od Targoszowa, pierwsze szosą a potem w śniegu na szczyt. Powrót niebieskim szlakiem do Tarnawy Górnej.
Nie obyło się bez pewnych strat... Marcinowi zawiódł Z150 i musiał zjeżdżać bez powietrza, ja zgubiłem akumulator do aparatu gdzieś w śniegu... uroki zimy ;)



W Targoszowie coś pisali o wściekliźnie... xD

"A może by tak ognisko..."

ocenzurowali mnie



Dane wyjazdu:
191.95 km 40.00 km teren
10:40 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:76.38 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg:157 ( 75%)
Podjazdy:2750 m
Kalorie: 8175 kcal
Rower:F1ite

"hcecie Haline??" czyli dramat jak Gacek zajechał Mietka :P

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 3

Wyjazd o 7 rano asfaltem 80km w kierunku Rycerki Górnej, po drodze w Sopotni jakiś koleś prosi o pomoc w wypchaniu samochodu pod górkę... Początkowo razem z Marcinem pchamy jednak ja wracam pilnować rowerów. Okazało się że koleś po prostu nie miał paliwa - IDIOTA!!!!
Z Rycerki żółtym szlakiem na Wielką Raczę a potem przez Przegibek i Wielką Rycerzową gdzie wyżebrałem wodę w schronisku do przeł. Przysłop, gdzie spotykamy pijanych Słowaków... jeden to nawet swoją koleżankę chce nam sprzedać mówię że nie mam bagażnika, a ten śmiech że z babą tylko ciężej lub coś w tym rodzaju ;P Dalej czeka nas podejście pod Świtkową, które mnie totalnie wykańcza. Zmęczenie zaczynam odczuwać tak, że po postojach jadę normalnym tempem przez kilkanaście minut by potem znowu się toczyć jak na odcięciu... Zaś biorąc pod uwagę charakterystykę szlaku granicznego -góra-dół-góra-dół- to marzę by położyć się na noszach u Jowity i błagać o glukoze dożylnie... W końcu jeden ze zjazdów okazuje się tym ostatnim i docieramy do przejścia granicznego w Glince skąd asfaltem przez Ujsoły i Rajcze dojeżdżamy do Cięciny na mały postój przy sklepie i dalej jak poranną drogą do domu. W Koszarawie zastaje nas noc, mając tylko jedną lampke decyduję się na telefon do taty, żeby wziął mojego kombiaka i pofatygował się po nas. Po przejechaniu przez Koszarawę i przez przełęcz gdzie zjazd był po omacku a w przypadku Marcina za pomocą - echolokacji ;) Spotykamy się w końcu z moim ojcem w lachowicach.
Wkładając rower w bagażnik licznik wskazuje 191,95km a tylnia piasta jest na umarciu...