Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi svengips z miasteczka Zembrzyce. Mam przejechane 23847.22 kilometrów w tym 3973.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.12 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy svengips.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

ZAWODY

Dystans całkowity:1200.34 km (w terenie 682.17 km; 56.83%)
Czas w ruchu:75:55
Średnia prędkość:15.81 km/h
Maksymalna prędkość:73.83 km/h
Suma podjazdów:25602 m
Maks. tętno maksymalne:205 (95 %)
Maks. tętno średnie:173 (82 %)
Suma kalorii:27025 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:63.18 km i 3h 59m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
205.38 km 0.00 km teren
07:41 h 26.73 km/h:
Maks. pr.:65.19 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg:155 ( 72%)
Podjazdy:2629 m
Kalorie: 5941 kcal
Rower:Strzała

Rajd Kurierów Tatrzańskich - w jeden dzień dookoła Tatr.

Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 0

Relacja TV z rajdu

Jakiś czas temu spotkani bikerzy na Leskowcu dali mi wizytówkę strony rowerowepodhale.eu. Wszedłem i zobaczyłem trasę, która od ponad roku mnie kusi. Mianowicie z Kościeliska przez Chochołów do Liptovskiego Mikulasa i dalej na wschód przez Strbskie Pleso, by na Łysej Polanie wjechać z powrotem do Polski.

Rajd mimo złej pogody (w Polsce) zaczął się o 8 rano, cały peleton mocno cisnął w stronę przejścia granicznego. Po pewnym czasie podzieliliśmy się na grupki i udało mi się załapać do czołowej 6-osobowej grupy. Przez cały początek jechało mi się znakomicie, nawet na najstromszym podjeździe na trasie mi się dobrze kręciło, gdy zaczęliśmy zjazd do Liptovskiego Mikulasa byłem 3 i na zjeździe wyprzedziłem Janusza, który wspomniał abym uważał na tych zakrętach... parę minut później się sam się boleśnie przekonałem o tym... nawierzchnia sucha, nie widać jakichkolwiek pyłów a rower przy około 60km/h stracił całkiem przyczepność. Z impetem uderzyłem o asfalt, o mało nie ścinając jadącego z dołu słowaka... ja zdarty mocno na prawym udzie, w rowerze poprzycierane klamkomanetki i lekko skrzywiony hak przerzutki. Pozbierałem się, i już bardzo spokojnie zjechałem na dół. Przez cały odcinek do pitstopu za Liptowskim Mikulasem zlokalizowanym na 77km trasy biłem się z myślami, żeby się wycofać wpakować rower do samochodu technicznego... Na pitstopie zostały opatrzone moje otarcia, uzupełnione bidony i słowa których chyba tak naprawdę potrzebowałem: "rana opatrzona, możesz kontynuować rajd". Ból minął i w miarę dystansu coraz lepiej mi się jechało, po drodze wyprzedzałem kolejno uczestników których brałem też na koło, ale po pewnym momencie większość mówiła żebym jechał do przodu, gdyż nie są wstanie stale jechać z taką średnią...
W końcu dogoniłem Michała z Kościeliska, z którym przejechałem kilkadziesiąt ładnych kilometrów. W Starym Smokowcu mylimy trasę i nadbijamy 4km trasy przez Dolny Smokowiec. Jedziemy razem aż do pitstopu na 147km przed przełęczą Zdziarską, gdzie zaczynam kręcić dalej już sam do końca rajdu. Od przełęczy Zdziarskiej stale w rzęsistym deszczu i temperaturze około 9st C. W końcu dojeżdżam do końca jako 6/25 co wystartowało. Czas open to 8h 12min.


Kategoria góry, szosowo, ZAWODY


Dane wyjazdu:
46.20 km 42.00 km teren
03:56 h 11.75 km/h:
Maks. pr.:52.64 km/h
Temperatura:14.0
HR max:205 ( 95%)
HR avg:162 ( 75%)
Podjazdy:1552 m
Kalorie: 2762 kcal
Rower:F1ite

Błotna Zawoja - MTB Marathon

Sobota, 1 września 2012 · dodano: 03.09.2012 | Komentarze 0

Jako, że licznik przestał otrzymywać dane z połowie dystansu więc podam część danych z niego a część od informacji orga i gpsa.

No cóż, przyszedł weekend pogoda z dnia na dzień z pięknej słonecznej zmieniła się na zimną, mglistą i deszczową...

Start ze stadionu Watry i od razu asfaltem kilka km pod górę, jakoś najbardziej się tego bałem bo wiedziałem, że jojtki mnie tam odjadą co się zresztą stało... Peleton dość zwartą grupą jechał do pierwszego podjazdu na Kiczorę, gdzie na zjazdach zaczął się już przesiew a kolejny nastąpił na kolejnym podjeździe pod Koledówki. Później na zjeździe do Stryszawy o mało nie przestrzeliłem zakrętu(łuku), ale na szczęście ostre hamowanie nie zakończyło się glebą.
Podjazd w stronę Wsiórzu i potem butowanie na Dzikasową Górę. Dalej już zjazdy i podjazdy w błocie aż do niebieskiego szlaku za przeł. Cichą. Tam znowu butowanie kawałek i jazda na Jałowiec. Na szczycie zimno, a zjeżdżając Halą Trzebuńską wpadam w koleinę i zaliczam pierwszą glebę, jednocześnie łapie mnie silny skurcz w prawej łydce i na początku nie wiem czy to tylko skurcz czy jakieś złamanie. No ale zbieram się i zjeżdżam dalej z większą uwagą. Drugą "glebę" zaliczam za Czerniawą Suchą ale udało mi się utrzymać na nogach. Zjazd na Klekociny i butowanie na podjeździe na Magurke, momentami próbowałem jechać ale warunki ku temu były trochę na nie. To właśnie tam poczułem silny skurcz za lewym kolanem, ale po rozciąganiu mogłem maszerować dalej. Przed halą znowu jadę i dalej do końca już tylko kręcąc. Na zjeździe drobna konsternacja bo strzałki są a ścieżki nie ma... parę metrów dalej znowu widać strzałki i wracam na track wciągając rower na wysoką skarpe. Jadę singlem który w sumie wcale tam nie musiałby być, bo dalej widzę że niektóre osoby ominęły go i cisną dalej widząc przeciwników... dostaję wnerwa i cisnę mocniej aż gościa wyprzedzam :) Dalej już jazda aż do pewnej hopki gdzie przed ostatnim singlem zaliczam glebę przy dość dużej prędkości. No i singiel na który najbardziej czekałem :) Warunki zdecydowanie gorsze niż na objeździe ale singielek pokonany. Gdzieś już na dole w lasku koło ślizga mi się na korzeniu ale szybko wskakuję ponownie i już byle do mety.

126/301 z Mega, w klasyfikacji firmy Fideltronik Trophy 5ty(ale 1 z rzeczywistych pracowników).

Gratulacje dla jojtków, gratulacje dla Natki za K2 ;) (tym razem rewanż dla mnie :) )
Najbardziej szkoda Marcina z powodu felernego upadku który zmusił go do DNF.

Straty: póki co tylnie koło do centrowania...

















Dane wyjazdu:
53.00 km 45.00 km teren
04:30 h 11.78 km/h:
Maks. pr.:57.68 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg:165 ( 77%)
Podjazdy:2175 m
Kalorie: 3272 kcal
Rower:F1ite

MTB MARATHON - KORBIELÓW

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 4

Powrót do ścigania po 2 miesiącach treningu :) Trasa w dużej części znana z zeszłoniedzielnego objazdu. Wyścig świetny pod względem trudności technicznych na zjazdach jak również przewyższeniach na podjazdach. Pierwsza część trasy biegła asfaltem w dół ale później do 9km wyścigu było już 700m w pionie.
Na początku wszyscy na wariata oczywiście parli w górę po asfalcie, do momentu pierwszego podjazdu w terenie... i to czego nie lubię - podjeżdżasz a gościu przed tobą zeskakuje z roweru i nawet się nie przesunie na bok :/ no ale cóż urok maratonu. Nie chce mi się rozpisywać w całości więc streszczę krótko. Dużo dał objazd, znałem teren i wiedziałem kiedy podjazd się kończy i ile jeszcze drogi mam przed sobą, wiedziałem kiedy zaatakować na podjeździe i gdzie uważać na zjeździe. Troszkę szkoda, że większość znajomych pojechała na Giga a Natka w ogóle nie wystartowała. No cóż przyszło mi się ścigać z sobą i resztą z 318 którzy wystartowali na Mega. Postęp w porównaniu do Wałbrzycha jest :) 116 w OPEN i dodatkowo czuję, że to nie był kres moich możliwości, więc w Zawoi można będzie powalczyć o poprawę :)












Kategoria góry, łańcuch 2, MTB, ZAWODY


Dane wyjazdu:
56.88 km 52.00 km teren
04:05 h 13.93 km/h:
Maks. pr.:55.19 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg:173 ( 80%)
Podjazdy:1840 m
Kalorie: 3500 kcal
Rower:F1ite

POWERADE GARMIN MTB MARATHON - WAŁBRZYCH

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 1

Wyjazd w nieznane, jeszcze nigdy nie byłem w Sudetach.

Start z sektora 5. Pierwsze runda honorowa po mieście a potem lotny start. Pierwszy start w sezonie wielka niewiadomo. Trasa od razu okazuje się trudna technicznie, ale trening w terenie w ostatnim czasie dużo dał i bez problemu radzę sobie z podjazdami i stromymi prawie jak ściana zjazdami, no może poza małym incydentem kiedy na 10km próbując wyprzedzać gościa na takim zjeździe wpadło mi koło w wyżłobienie i zaliczyłem piękne OTB. Szybko się pozbierałem i jazda dalej. W tunelu poczułem się jak niewidomy, mimo oświetlenia środkowa i końcowa część tunelu była ciemna jak w "dupie u murzyna". Po podejściu pod Jeleniec i Rogowiec zaczynają mi dokuczać potworne skurcze ud, jakoś udaje mi się je przetrwać i jechać dalej. Niestety przy kolejnym długim podejściu skurcze są ponownie tak silne, idę praktycznie na dwóch szczudłach które nie chcą się rozciągnąć w tym czasie bez problemu obchodzi mnie Natalia. Na 47km rozpędzony lekko przestrzeliwuję zakręt, mimo szybkiej reakcji kilka pozycji mniej. Niestety na 51km ponownie zdarza mi się to przez jakiegoś wandala który obrócił strzałkę w prawo, ehh i kilka pozycji znów... ostatecznie kończę 208 w open i 74 M2.
Czas: 4:07:03.9

Liczyłem na lepiej, ale to pierwszy start i można jeszcze sporo poprawić.
Najważniejsze że plan minimum czyli lepszy sektor startowy jest :)

Gratulacje dla 6 Marcina i 3 Natalii :)

Zapis GPS






Dane wyjazdu:
112.17 km 112.17 km teren
11:29 h 9.77 km/h:
Maks. pr.:73.83 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg:159 ( 76%)
Podjazdy:4620 m
Kalorie: 9099 kcal
Rower:F1ite

24H w Białce Tatrzańskiej 2011

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 0

Jakiś czas temu Marcin namówił mnie na udział w zawodach 24h.
Plan zawodów był prosty:
Start w sobote 6 sierpnia o godzinie 12 a koniec w niedziele 7 sierpnia o 12.
Pętla biegnąca od dołu stacji kolejki na Kotelnice Białczańską wzdłuż stoku, przez górną stacje, a następnie leśnymi i polnymi droga oraz łąkami ponownie do dolnej.

Na sam początek z powodów licznych korków na drodze ledwo zdążamy.
Zaczynam robić pierwsze pętle jednak szału nie ma i po pierwszych 2h jako swój jednoosobowy team zajmuje ostatnie miejsce. Wkrótcę odkrywam, że dużo lepiej jest kręcić serie po 3 lub 4 pętle a następnie robienie kilkudziesięcio minutowego odpoczynku. Zrobienie jednej pętli zajmuje mi 25-27 minut.
Po zrobieniu 13 powtórzeń robię sobie dłuższą przerwę na koniec dnia. Przez cały czas dzielnie supprotuje mnie i Marcina - Mateusz, który szykuje nam wszelkie zapasy kalorii jak również dowiaduje się na temat postępów przeciwników.
W nocy zaliczam jeszcze 4 okrążenia, które muszę przyznać są zupełnie inną jazdą niż za dnia, ale okazuje się że moja czołóweczka to genialna sprawa i na pełnych bateriach pozwala śmigać nawet błotnistym lesie. Rano po dłuższym odpoczynku - bo snem z powodu koncertowej nocy trudno to nazwać, ruszam na trasę wraz ze wschodem słońca. Staram się jak mogę nadrobić do 2giego miejsca i widząc że przeciwnik jest dużo słabszy na podjazdach i zjazdach zaliczam kolejne kółka po minimalnych postojach. Na 22 kółku widzę owego delikwenta jak prowadzi rower cały podjazd... cwaniak coś do mnie rzuca na co odpowiadam mu że i tak go objade, desperacko wsiada na rower i szarpie na cięższych przełożeniach żeby mnie dogonić i stara sie zajechać drogę, jednak z poprzednich kółek wiem że jest słabszy na zjazdach i bez problemu go doganiam gdy nagle widzę jak cwaniaczek zaliczał pętle skracając i ułatwiając trase poza wyznaczonymi szlakami, oburzony wrzeszczę że gra nie fair, jednak maminsynek tylko ścina dalej i się śmieje. Oburzony wpadam na mete i składam protest na temat delikwenta przy wszystkich tam zgromadzonych łącznie z jego ojcem. Jednak mimo zakłopotania organizatorów i zawstydzonej miny "tatuśka" nic nie osiągam. Zdenerwowany zdejmuje kask i zabieram się za mycie roweru... niech się kanciarz zadławi tym drugim miejsce - w sumie coś się potem stało nie ten teges z jego mięśniami.

Zajmuję 3cie miejsce w kategorii SoloMan i otrzymuję puchar oraz kilka gadżetów w nagrodę. W sumie nie ma co się złościć bo to wkońcu pierwsze upragnione podium, a za rok postaram się być jeszcze groźniejszy ;]

Jeszcze raz dzięki Mateuszowi, który z prawdziwym poświęceniem spisał się na 6 jako supportowiec. :)
No i oczywiście gratulacja dla Marcina za zwycięstwo:)
Pierwsze pudło... wreszcie :)





Próba generalna przed Venture ;)


Dane wyjazdu:
19.39 km 0.00 km teren
00:42 h 27.70 km/h:
Maks. pr.:60.82 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg:171 ( 82%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 389 kcal
Rower:Strzała

Lachowice 2011

Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 10

Rozgrzewka 8,89km w czasie 22 min + pętla wyścigu 10,5km w 20 minut.
Start z pierwszego rzędu i przejście do lewej, po zakręcie wyrywam do przodu i ciągnę cały peleton, niestety nikt nie chce dać zmiany, wkońcu na zmianę decyduje się Miodoński. Na pierwszym podjeździe odrywa się Batu i pędzi do przodu cały peleton się rozciąga szóstka urywa do przodu. W Kurowie Jojtek daje mi zmiane :) Mogę chwilę odpocząć i napić się. Wychodzę ponownie na zmianę by potem Wojtek znowu popracował ale przed wjazdem na główną drogę znowu zaczynam pracować. Tempo jakieś 46km/h gdy widzę szkołe w lachowicach i zaczynam cisnąć ile sił w nogach i staram się maksymalnie zacieśniać zakręty. Na metę wpadam przed Wojtkiem z prędkością ponad 55km/h.

Tym razem 7 miejsce a Batu zwycięzcą :)
Fotki niebawem ;)
Kategoria szosowo, ZAWODY


Dane wyjazdu:
67.79 km 0.00 km teren
02:24 h 28.25 km/h:
Maks. pr.:65.81 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg:165 ( 79%)
Podjazdy:1100 m
Kalorie: 2062 kcal
Rower:Strzała

Lanckorona Tour 2011

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 1

Wyścig pełny zamieszania, już przed startem okazało się że organizator nie ma agrafek do przypięcia numerków!!
Start również z opóźnieniem z powodu spóźnienia się lekarza.
Start "honorowo"-ostry i setka kolarzy zapieprza na zabój po nierównościach z lanckorońskiej góry, potem trzymam się 2 grupy a tempo jest naprawde mocne, ale na ostatnim podjeździe czuję pierwsze skurcze. W międzyczasie minąłem Marcina, który 3ci wyścig z rzędu łapie gume. Na mecie widzę Jojtków, którzy przyjechali nam kibicować. Przez pierwsze kilometry 2giej pętli jadę sam, w leśnicy dogania mnie Marcin, ale nie mam siły żeby utrzymać jego koło. Potem już raz mam siły by za chwile walczyć ze skurczami. Na przedostatnim podjeździe łapią mnie jednocześnie skurcze na oba uda, ale walczę dalej i przechodzą. Z ulgą wjeżdżam na mete, a mój prawy czworogłowy samoczynnie chodzi w rytmie serca.
Co do miejsc i czasów to ze swoim 2h24min osiągnąłem 8 czas w kategorii i 19/48 open-70km*

Gratulacje dla Marcina, który znalazł się na podium z 2h15min

2x pętla





*organizatorzy wykazali się brakiem solidności, na wyniki musieliśmy czekać kilka godzin, a i tak były wtopy.
Kategoria góry, szosowo, ZAWODY


Dane wyjazdu:
34.64 km 26.00 km teren
02:25 h 14.33 km/h:
Maks. pr.:51.68 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:F1ite

"cięciwa" xD

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 25.06.2011 | Komentarze 1

Puchar Beskidów czyli zaliczony test niezawodności F1ita :)

Mało znany maraton ale za to w całkiem mocnej miejscowej obsadzie.
Tym razem postanowiłem nie pozostawać niczego przypadkowi i w moim góralu został wymieniony cały napęd:
korba Deore z zębatkami LX FCM582
suport Hollowtech II SM-BB51
kaseta Shimano LX HG70
łańcuch SRAM pc-890


Start z trawki, a potem asfalt by po kilkuset metrach wjechać w teren, Mateusz [Mini] szybko ucieka do przodu, jednak po kilkuset metrach gubi licznik i zatrzymuje się, jadę za Marcinem ale zrzucając na jedynkę spada mi łańcuch i zatrzymując się prawie wpada na mnie Wojtek. Krzyczę do niego żeby jechał a ja zakładam i jadę dalej. Na mostku strażak krzyczy, że ślisko, myślę sobie że przecież mamy opony z bieżnikiem i płacę za to bo zaraz wypinając się i zeskakując z roweru ratuję się przed glebą ale co z tego skoro nogi się tak rozjeżdżają że ledwo schodzę z mostka i zaczynam kręcić ponownie, wjazd do lasu a tam niespodzianka na poboczu stoi Marcin i zmienia dętkę. Potem podjazd - płytami betonowymi :/ Ciężko kręcić, jeszcze nie złapałem właściwego rytmu a tu już takie podjazdy wyprzedza mnie Mateusz, ale zaraz zsiada z roweru, ja kręcę dalej czekam na jakiś zjazd, na chwile wypłaszczenie tak żeby złapać oddech a zaraz podjazd i rozjazd Głównego i Mini. Po chwili zaczyna się zjazd, o to mi chodziło... zaczynam się rozkręcać :) w pewnym momencie brak strzałek kilka osób ze mną też nie wie co robić ale jedna dziewczyna [Agnieszka] rzuca żeby jechać dalej zjazd coraz ostrzejszy i techniczny... no to już wiemy czemu tu nie poprowadzili tędy (przez ten przypadek skróciliśmy trasę o 260m), znowu jedziemy dalej ale nie wiemy gdzie jesteśmy jeśli chodzi o stawke... Długi podjazd do pierwszego bufetu jadę rozmawiając sobie z poznaną koleżanką, wtem jakiś koleś nas wyprzedza... zaczynam go gonić i w końcu gdzieś na podjeździe wyprzedzam, w samą porę bo zaczynają się techniczne zjazdy :D śmigam sobie aż miło :) wtem widzę Wojtka który złapał kapcia, mówi że miał zapas z uszkodzonym wentylem, oddaje mu swój i śmigam dalej na dół. Wjeżdżam na dawny rozjazd i zaczynam drugą część trasy. Biegnie ona gdzieniegdzie lasem i leśnymi drogami ale głównie polami, między domami, między fortami. Potem ostatni podjazd pod Groń i stromy zjazd, nawet postawili pomoc medyczną ;) Dalej już asfaltem do mety.
Na mecie wita mnie Marcin, jestem zaskoczony ale okazuje się, że zepsuła mu się pompka i nie miał czym napompować ani od kogo pożyczyć więc wrócił na mete.
Mój wynik to 31OPEN i 11M2

Kiedy stoimy przy samochodzie i zabieramy się za przebieranie i pakowanie rowerów przejeżdża obok nas Wojtek :)

Jako że pogoda była w kratkę to na podjazdach gotowałem się w 2 bluzkach a na szczytach i zjazdach zapinałem obie pod szyje.


Kategoria góry, MTB, ZAWODY, łańcuch 1


Dane wyjazdu:
49.03 km 40.00 km teren
03:31 h 13.94 km/h:
Maks. pr.:48.65 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1550 m
Kalorie: kcal
Rower:F1ite

Cyklokarpaty MUSZYNA - bo to musiało w końcu zaskoczyć

Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 1

Po wczorajszej Zawoi czułem mnóstwo niedosytu, złości i żal, że wszystko(prawie) musiało się mi tego dnia sprzeciwić. Ale cóż było minęło i trzeba wyciągnąć wnioski, nastał nowy dzień i nowe wyzwanie Cyklokarpaty w Muszynie.

Już sama odległość jaką trzeba było przejechać samochodem wydała się wypaśna(150km), a tu sam dystans MEGA-48km, 1550m przewyższeń, Jaworzyna 1114mnpm i to że jeszcze nigdy nie jechałem 2 maratonów w jeden weekend było dla mnie ogromnym wyzwaniem. W Muszynie oprócz mnie i Marcina stawili się oczywiście Natalia, kilku ziomków znanych z TC oraz nowo poznany Kotik.

Po starcie od razu ruszyłem mocnym tempem jeszcze w centrum Muszyny dogoniłem Natalie zaraz potem Marcina, który dzisiejszy start potraktował bardziej lajtowo, i cisnąłem do czoła peletonu, jednak po 5km poczułem wczorajszą zawoje, mięśnie stały się twarde i zacząłem tracić... a tu zaczyna się szutrowy podjazd pod Jaworzyne, starając się co chwile pić walczyłem sam ze sobą, a tymczasem reszta CM deptała mi po piętach, w pewnym momencie niedaleko szczytu "silnik" znowu wszedł na obroty, zmęczenie odpuściło i zaczęły się kapitalne zjazdy i podjazdy naprzemian. Na około 30kilometrze grupa z którą jechałem odbija w prawo, po przejechaniu około 800m stajemy z wrzaskiem, że nie ma strzałek, powrót i przekleństwa o oznakowanie (jak się potem okazało jakiś żartowniś pozrywał taśmy). Znowu na właściwej trasie nadganiam... Pod Górę Parkową wraz z całą pielgrzymką wprowadzam na pierwszy podjazd. Stale zastanawiam się gdzie jest Marcin i Natalia... Po 2 bufecie podjeżdżając obok stoku zauważam na jego szczycie białogumową kulke i niebiesko-pomarańczowy strój kony, wstępują we mnie nowe siły i zaczynam nie zważać na zmęczenie... po 2 km pościgu doganiam ich pytając ile jeszcze do mety (nie mogłem polegać na wskazania swojego licznika, ze względu na poprzednią "wycieczke" poza trase). Jadę dalej nie oglądając się za siebie. Kiedy osiągam Czarne Garby zaczyna się zjazd ze stromymi technicznymi zjazdami, środkowe palce bolą od hamowania i muszą być wspomagane przez wskazujące, po lewej usuwiska i wąwóz, przebiega mi myśl że jak popełnię błąd to tam wyląduje, ale już końcówka, ostatni próg!! i jadę już po asfalcie do mety.
Melduję się z czasem systemowym 3h33min 72 open i 22 mM2.
Dojeżdżająca Natalia gratuluje mi rewanżu za Iwonicz :)Kto jak kto, ale Ona potrafi "skopać" tyłek niejednemu bikerowi ;)

Pozdro :)


Kategoria góry, MTB, ZAWODY


Dane wyjazdu:
42.20 km 30.00 km teren
02:47 h 15.16 km/h:
Maks. pr.:58.77 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1280 m
Kalorie: kcal
Rower:F1ite

Bunt F1ite czyli BM Zawoja

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 04.06.2011 | Komentarze 0

To już chyba będzie tradycja, że skoro wcześniej rozpoznam trasę to mój złomek postanowi na niej zastrajkować...

Pogoda wspaniała, start również udany pierwsze kilometry również super, wyprzedzam kolejnych bikerów, podjazd pod Koledówki również prawie cały podjechany - prawie, bo nie wiem kto mnie próbował pchać ręką do góry a przy tym mnie zrzucił z siodła... ja nogi gole, ale laską nie jestem!!!
A potem zaczęło się błoto :/ i łańcuch zaczął stroić fochy, staje przecieram a Maciążki mnie wyprzedzają... Odrabianie strat na zjazdach i podjeździe, ale co z tego skoro na wsiórzu znów błoto i znowu koncert łańcucha, przez pewien kawałek podprowadzam a potem przemywam zębatki isotonikiem z bidona, a tu jakaś dziewczyna do mnie żebym jej polał bo jej pierwszy bieg nie wchodzi... pewnie a ja co potem będę pić...
Nie wytrzymuje dostaje wnerwa i wrzucam na drugi blat... NIE ZACIĄGA :D
Zaczynam wyprzedzać coraz więcej bikerów na podjeździe pod Jałowiec, docieram do szczytu i na zjeździe chyba wytrzepało błoto z zębatek bo odzyskuje najmniejszy blat :D i wyprzedzam ludzi pod Czerniawą Suchą, potem szybki zjazd na Klekociny i kolejny bikerzy połknięci. Na ostatnim kilometrze odczuwam skurcze na obu nogach ale już targam do końca. Na mecie z czasem brutto 2h:52min, 182 open i 57 M2, kompletnie mnie to nie zadowala... ehhh czas rozpocząć wyścig zbrojeń flita...
Jutro Cyklokarpaty w Muszynie.

Gratulacje dla Marcina i chłopakom w debiucie.




Kategoria góry, MTB, ZAWODY